wtorek, 17 kwietnia 2012

No i się rozdziewiczyłem.
ten post jest moją inicjacją pisania. Nie wiem o czym, ale będę pisał.
Tzn. w sumie wiem o czym - o wszystkim, ale to wszystko będzie moje a nie takie jak wy to widzicie przez okno...

Sezon rowerowy w pełni...
Na razie ograniczamy się do wycieczek po naszym ukochanym Parku Skaryszewskim. Głównie powodowane jest to lekką niestabilnością toru jazdy Córkibzdurki. Ale dzielnie nad tym pracujemy, wybierając coraz trudniejsze trasy.

Ostatnio zabrała swoją różową maszynę do mamy. Stwierdziła, że jazda na rowerze do szkoły to szczyt lansu pierwszoklasity:

- Tatulu, no bo przecież nikt nie jeździ rowerem do szkoły.
- Tak całkiem nikt?
- Całkiem?
- To skąd tyle rowerów pod szkołą?
- Eee, to nikt od nas z klasy.
- Więc chodzi o to, że nikt z klasy nie jeździ?
- No nareszcie załapałeś...

No i maszyna pojechała do K. Córkabzdurka właśnie tam mieszka ze swoją mamą. Cieszę się, bo jakiś szczep sportowy udało mi się w końcu wyhodować na jałowym pniu maminego wychowania.

Trzeba będzie sprzęta wozić przy każdym Dniu Ojca (czyli dwa razy w tygodniu), ale dam radę. W końcu jestm Tatą. A to zobowiązuje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz